dziś w mój mały świat.
Świat w którym mieszkam i który mieszka we mnie.
Nie wiem, który będzie dla Was kochani, bardziej interesujący, więc taka malusieńka wycieczka, jeden, dwa obrazki ze świata Jomo.
O świecie zewnętrznym dużo łatwiej jest pisać i go pokazać, zatem o nim innym razem, gdy będą zdjęcia.
I
Małe-duże sprawy przedszkolaków.
Po jakimś czasie od słowa do słowa i wyszło na jaw, że jest w przedszkolu chłopczyk, który bije inne dzieci.
-Synku a ciebie też bije?
-Czasami, bo mamuś ich jest dwóch, to są bliźniaki i Pawełek jest czasami grzeczny ale Piotruś to zawsze się bije.
-Hmmm... a co Pani na to?
-Pani to już nie ma na nich siły.
Takie buty. Po namyśle postanowiłam najpierw sprawę zbadać u źródła, czyli spytać Panią o bliźniaki. Okazało się, że faktycznie sytuacja jest trudna, chłopcy nawet podczas mojej 3 minutowej obserwacji od razu dali się wyróżnić spośród innych dzieci. Przyszła mi do głowy myśl, że sama z nimi porozmawiam a dokładniej z Piotrusiem.
Przypadek mi dopomógł i już następnego dnia spotkaliśmy Piotrusia z Pawełkiem w szatni. Była z nimi ich mama. Dobra nasza myślę sobie, tym lepiej. Przykucnęłam przy Piotrusiu i mówię:
-Piotrusiu nie bij Łukaszka, to nieładnie bić kolegów.
Piotruś nic, nawet jakby się zawstydził ale mama... mama zawstydziła mnie i do dziś nie mogę się otrząsnąć.
Mama do mnie:
-Ależ co pani, radzi sobie!
Teraz co raz nękają mnie czarne myśli na temat wychowywania swoich dzieci. Czy ja dobrze robię, gdy tłumaczę, że bić się nie wolno, nie wolno na kogoś ręki podnosić, przezywać i ogólnie, że w życiu trzeba być człowiekiem, dobrym człowiekiem.
Włos mi się jeży, bo może jednak źle uczę... ten obecny świat zadziwia czasami i mnie, więc może dobro, wstyd, już odeszły do lamusa i teraz liczy się aby sobie radzić? Nie ważne jak.
To tyle na dziś.
/imiona dzieci, tak na wszelki wypadek, aby komuś nie było przykro, zostały zmienione/
Aby nie było za smętnie druga sytuacja autentyczna z mojego życia wzięta:
II
Czym się kończą rodzinne porządki...:)
-Mamuś nie widziałaś przypadkiem moich papierów? Tu leżały... //EDIT: to ja do mojej mamy, która wpadła na pomysł, że mi pomoże w porządkach...^^)//
-Córciu one nie nadawały się już do niczego. Nic byś w nie nie zapakowała, były całe w dziurach!
-...Ależ mamo, to były moje papiery do decu a nie papier do pakowania prezentów...----
To niech będzie odpowiedź dlaczego nie ma jeszcze i w tym roku chyba nie będzie bombek ;).
DZIĘKUJĘ Wam kochani za Wasze komentarze, serce od nich rośnie
gdy je czytam zaraz myślę, że czas coś zrobić
tylko ten czas mi umyka...
Buziaki posyłam :*
Jomo
I co się dziwić Asieńko,że dzieci mają takie zachowanie skoro ich rodzice nie są zbyt mądrzy.Ja już dawno doszłam do takiego wniosku.
OdpowiedzUsuńU mnie z porządkami jest tak samo :) Nic nie mogę zostawić,bo zaraz tego szukam :) Tylko już tyle razy robiłam o to hałas ,że wszyscy wiedzą,że nie mają nic dotykać co leży na stole przy maszynie :)
Dobrze Asieńko,że już wróciłaś,bo tak dawno Cię nie było :)
Ściskam Cię kochana, Twój Marynarz na stałe ostatnio gości u mnie, no nie mogę go puścić na szerokie wody zabaw małej młodzieży ;)
UsuńBuziole posyłam :*
Jomuś, tylko mogę przytulić, bo sama także jestem nie raz bezradna na brak wrażliwości u ludzi. Tylko cel się liczy, a jeśli po trupach, to także po trupach. A dzieci uczą się od rodziców, więc reakcja tej Pani jakoś mnie nie zdziwiła.;-)
OdpowiedzUsuńNa szczęście, tych wrażliwych ludzi jest chyba jednak więcej.
Co do papieru, no cóż, do pakowania się nie nadawał i taka jest prawda. ;-)
Ręce opadają, a serce się ściska z żalu... ja też często bezradna jestem, zwłaszcza jak widzę jaki wpływ mają rówieśnicy na nasze dzieciaki. Ale ufam, że to co przekazujemy naszym dzieciom ma sens, bo choć pewnie nie osiągną wszystkiego, co po ludzku tak ważne w dzisiejszych czasach, to ich serca , jeśli będą dobre, pomogą im zjednać sobie bratnie dusze. Trudno jest wychować dzieci na dobrych ludzi ale próbować trzeba!
OdpowiedzUsuńJak to bombek nie będzie? Córeczka zrobi, a Mamusia Jej pomoże :)
Pozdrawiam cieplutko
Asiu, jak nie będzie??? Bombek nie będzie?
OdpowiedzUsuńA co do wychowywania dzieci dzisiaj... no cóż pomilczę :)
Jacy rodzice, takie dzieci. Pracuję w szkolnictwie prawie 30 lat i mogłabym niejedną książkę napisać... o rodzicach!
OdpowiedzUsuńKażda mam na własnej skórze odczuje kiedyś własne metody wychowawcze. I niech Cię to Asiu pocieszy, wychowuj nadal tak jak to robisz- dobro zawsze się mnoży...Czasami trzeba poczekać! Powodzenia. Pozdrowienia od " starej mamy"- szczęśliwej!
brak słów kochana...
OdpowiedzUsuńUsłyszałam ostatnio od dorosłego syna, że żyłoby mu się łatwiej gdyby nie zasady wpojone w domu. Wychowanie dziecka na dobrego człowieka to wybór trudniejszej drogi życiowej ale wciąż wierzę, że tak trzeba. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNajgorsze w tym wszystkim jest to, że takie dzieciaki były by całkiem fajne, gdyby ... dorośli im w tym nie przeszkadzali. Zwłaszcza takim przykładem :( Basia o tym dobrze pisze. Ale też zauważyłam , że wychowywanie w uwielbieniu nad własnym dzieckiem, rozpychanie się rękami i zdobywanie wszystkiego po trupach, to wśród dzieciaków zaczyna być normą. Wychowana byłam w innych czasach i innej już chyba kulturze, więc i mnie to bardzo razi. Tylko Ci rodzice zapominają, że odnoszenie się do dorosłych teraz przejdzie potem na nich i nie będzie miał kto na starość podać przysłowiowej herbaty, jeżeli nie będzie w tym korzyści.
OdpowiedzUsuńA córkę - nieźle załatwiłaś ;)
Tez tak się zamyślam, jak patrzę na starszego syna. "Ugotowałam" mu trudną drogę życiową. Jaką i sama miałam. Z powodów właśnie wychowania w domu. Nie wiem... po prostu nie wiem...
OdpowiedzUsuńtia... dzisiejszy świat zadzwia w zatrważający sposób..
OdpowiedzUsuńWartości się przewartościowały, priorytety to słowo ze słownika archaizmów
Przyjaźń, wierność, miłość - a co to takiego??!!
Dzisiejszy świat przeraża...
Dobrze jest wpajać dziecku DOBRE wartości... ale chyba musisz go uprzedzić, że będzie mniejszością
Uściski i buziaki przesyłam ;-)))
To nie dzisiejszy Świat , tak było jest i będzie. Kiedyś być może szeptem się o tym mówiło , dzisiaj głośniej ... Ale problem istnieje od zawsze... A my róbmy swoje Asiu , wbrew Piotrusiom i ich Rodzicom , róbmy swoje. Tego , że od czasu do czasu trzeba wystawić łokcie , po to aby UCHRONIĆ się przed kuksańcem w bok nauczy nasze dzieci Życie. My nauczmy je szacunku do drugiego człowieka, miłości , prawdomówności ... Dzięki temu nie będą krzywdziły , skrzywdzić też się nie pozwolą , dzięki takim Piotrusiom nauczą się robić uniki .... Bo Piotruś będzie miał tylko jedną szansę na wymierzenie kuksańca , ale tylko wtedy gdy ten , któremu chce go wymierzyć będzie świadom swojej wartości i pełen szacunku do siebie i innych... Tak więc , róbmy swoje :)
OdpowiedzUsuńBuziam jak nie wiem co :*
Jak to - radzi sobie?! są przecież inne sposoby... Ale skąd ci chłopcy mają o tym wiedzieć? Może i oni są tak w domu traktowani (całkiem prawdopodobne, widzę z okna mojej pracy takiego chłopczyka, którego szturcha ojciec, a on odreagowuje na psie).
OdpowiedzUsuńSzanujmy swoje dzieci, a nauczymy je szacunku do innych i - do siebie.
Bombki muszą być! Nie wierzę, że nie masz zachomikowanych jakichś serwetek ;-)
Ściskam
Serwetki oczywiście, że mam :))), a ilość ich nieprzebrana ;), jednak papierów mi żal, były i dzieci i Mikołaj i zwierzaczki i ptaszki, takie buty...
UsuńWniosek jest jeden: mama powinna na leżaku leżeć a nie porządki robić :)
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, mam teraz motywację pooglądać nowe papiery w sklepach i może coś z tego się wykluje :)
Buziaki posyłam i DZIĘKUJĘ :*
Tak to jest z wychowywaniem. My dzieci uczymy aby same nie bily ale jak ciebie biją to wal śmiało:) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńJomuś oj to ciężki temat. U mojej Iguni w klasie 1-3 była dziewczynka, która sobie upatrzyła na ofiary moją córkę i jej dwie przyjaciółki. Wychowawczyni nie reagowała, rodzice jej popuszczali. Uczyłam Igunię, że nie można używać siły i że należy stawać w obronie słabszych. I właśnie podczas obrony koleżanki dostała taki łomot, że obie dyrektorki nie mogły odciągnąć od niej owej dziewczynki. I co na to wychowawczyni powiedziała - po co się mieszałaś? Ręce mi opadły. Sama jestem nauczycielką i nie wyobrażam sobie czegoś podobnego. Jako matka byłam dumna z córci, że potrafiła pomóc koleżance. Ale te siniaki mnie powaliły. I powiem tak, że wówczas powiedziałam małej żeby jej na drugi raz oddała. Ale moje dziecko było mądrzejsze ode mnie i powiedziało - mamuś ale ja nie chcę, ja tak nie robię. Trzeba znaleźć złoty środek, tylko to tak ciężko wyczuć. A serce się kraje gdy obrywają dzieciaczki i to nie ważne czy nasze czy cudze. Duża buźka. I trzymam za Was kciuki :)))
OdpowiedzUsuńDoczytałam dalej. Poproszę o adres na edzik.cz@wp.pl to coś świątecznego podeślę :))) A mamusię proszę pozdrowić :)
UsuńNo to też głowa puchnie od tych myśli matczynych....
UsuńU nas Pani została ugryziona do krwi, jak doniósł Mały, właśnie podczas rozdzielania... strach pomyśleć ile mądrości muszą mieć nasze dzieci, aby sobie godnie poradzić w takich sytuacjach.
UsuńA serce matki nieba by chciało przychylić swoim Pocieszkom, gdyby tylko mogło...
My jeszcze przed tym wszystkim... ale myśli w głowie się kłębią... Polecam lekturę "Tacy są chłopcy" A. Rao, Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzieci sa lustrem swoich rodzicow. Moi jak juz to pewnie znajda sie po stronie ofiary niz kogos kto bije. Tak ich uczymy. Zawsze powtarzam ze wszystko mozna powiedziec wytlumaczyc. Biciem jeszcze niczego dobrego nie dokonano.
OdpowiedzUsuńW Twoich pytaniach na szczęście wyczuwa się, że są retoryczne, choć tekst, że jak biją to oddaj bardzo często słyszy się i w książkach i w filmach. Jak wiemy walnięcie w stół czasami ma swoją wymowę a kto jest bity ten bije i jak nie napotka na żadna barierę to się będzie ciągnęło na kolejne pokolenia.
OdpowiedzUsuńDzieci tak postępują jak zostały wychowane.
OdpowiedzUsuńW dorosłym świecie jest dużo ludzi żle wychowanych..
buziaki Asiu
Asieńko:) Pewnie dzieciom Twoim nie będzie łatwo, ale wiem, że jeśli nie nauczymy naszych dzieci szacunku do innych to i nas szanować nie będą. Ja czasem mojej mamie mówię, ze wychowała mnie na zbyt grzeczną:))) Życie nauczyło mnie być twardszą, ale grzeczność jednak otworzyła nie jedne drzwi. To co ja wpajam moim dzieciom to dwie ważne dla mnie cechy empatia i asertywność. Jestem pewna, że dobrze wychowujesz dzieciaki, a tamta mamuśka kiedyś zapłacze:((( Pozdrawiam cieplutko. Ania
OdpowiedzUsuńPrzyjdzie taki czas że będziesz dumna że tak właśnie wychowałaś syna i kiedy ci za to podziękuje ,,
OdpowiedzUsuńNo tak - jak czytałam pierwszą opowieść to ręce opadają - ale niestety taka jest nasza rzeczywistość i w dużej mierze od Nas zależy co przekażemy naszym dzieciom i na jakich ludzi ich wychowamy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Marta :)
Dobrze wychowujesz, wiem to na pewno :) Pozdrowienia!!!
OdpowiedzUsuńTak, każda z mam ma chyba teraz takie dylematy. Ale myślę, że trzeba wychowywać. Nie jesteś sama, to raczej takie mamy jak ta Piotrusia są w mniejszości, choć oczywiście bardziej rzucają się w oczy ;)
OdpowiedzUsuńRób coś do pokazania, bo tęsknię za Twoimi pracami :) A jak się naszyjnik nosi?
Mnie się nie podoba taki świat za wszelką cenę, po trupach, nie patrząc na innych. Jesteś mądrą mamą, mądrym człowiekiem! Oby takich ludzi było więcej. Obyśmy nie zginęli wśród tych niezrozumiałych zachowań innych.
OdpowiedzUsuńbuziaki!!
wiesz, ja też się mocno zastanawiam, co z ludźmi się dzieje - jakoś tak. jeśli np. jakiś tatuś uczy syna, jak być twardym i stosować politykę oko za oko (czasem nawet - znam takie przypadki - sam idzie wymierzyć sprawiedliwość na innym dziecku), to ja już naprawdę nie wiem. rośnie nam jakieś koślawe (moralnie) społeczeństwo...ech
OdpowiedzUsuńna szczęście jest też dobro :)
www.szydelkowe-chwile.pl
A mnie przeraża fakt ,że to wszystko dopiero się zaczyna , przecież to przedszkolaki , a co będzie dalej ?
OdpowiedzUsuńNa wakacjach widziałam podobne i /niestety/ gorsze przypadki , co prawda są jeszcze mądrzy rodzice i wychowują swoje dzieci na dobrych ludzi , ale to krople w morzu .
Pociesza mnie trochę twierdzenie ,że kropla drąży skałę , oby te dobre krople miały cierpliwość i siły -trzymam kciuki!
Współczuje straty papierów do Decu , ale cel , który przyświecał Mamie był bardzo szczytny - doceniam i rozumiem / hahahaha../ czasem sama mam ochotę wyrzucić wszystkie skrawki i resztki , ale samemu trudno się zdecydować .
Pozdrawiam Yrsa
mój Maks jest dziś pierwszy dzień w przedszkolu i aż strach pomyśleć, że może trafić na podobnie (bezstresowo?) wychowywane dzieci... porażka, ręce opadają i człowiek właściwie nie wie, co ma zrobić i jak się zachować w takiej sytuacji...
OdpowiedzUsuńbombki mimo ingerencji Mamy w porządki mam nadzieję, że jednak będą ;)